Rodzice śledzący lokalizację? Pokolenie Z nie ma nic przeciwko, ale to wcale nie jest dobry znak

Aplikacje do śledzenia lokalizacji używane są przez rodziców dość często, choć zwykle na telefonach młodszych dzieci. Instalowanie takich aplikacji na smartfonach nastolatków wydaje się czymś, z czego właściciele tych urządzeń raczej nie będą zadowoleni. A jednak wygląda na to, że dzisiejsza – nawet ta starsza – młodzież odkrywa zalety płynące z takich rozwiązań.
Rodzice śledzący lokalizację? Pokolenie Z nie ma nic przeciwko, ale to wcale nie jest dobry znak

Aplikacje śledzące lokalizacje są coraz popularniejsze

W ostatnim czasie sporo się mówiło o aplikacjach do śledzenia lokalizacji, choć zwykle w dość negatywnym kontekście. Są one oczywiście stworzone w celu zapewnienia większego bezpieczeństwa, jednak stosują je też sprawcy przemocy w rodzinie, by kontrolować swoich partnerów, a także rodzice, instalujący je na urządzeniach swoich nastoletnich dzieci bez ich zgody. Właśnie w tym przypadku zawsze pojawia się pewien dysonans, bo z jednej strony naruszają oni ich prywatność, ale z drugiej, mają przecież prawny obowiązek czuwania nad bezpieczeństwem własnych dzieci. Często bardzo trudno to pogodzić, bo wydawałoby się, że młodym ludziom takie śledzenie bardzo się nie spodoba. Tymczasem jest wręcz przeciwnie.

W oficjalnych sklepach znajdziemy bardzo dużo aplikacji służących do śledzenia lokalizacji od różnych firm i jak donosi The Wall Street Journal, w ostatnich dwóch latach liczba ich pobrań drastycznie wzrosła. Rosnąca popularność apek, takich jak Life360, Family Link od Google czy Find My firmy Apple pokazuje, że młodzi ludzie są coraz bardziej zadowoleni z faktu, że rodzice mają stały wgląd w to, gdzie się znajdują. Co ciekawe, mowa tutaj nie tylko o nastolatkach, ale o Pokoleniu Z, a więc osobach urodzonych między 1995 a 2012 rokiem. Choć są już pełnoletni, taki dobrowolny nadzór daje im poczucie bezpieczeństwa, podczas podróży ze szkoły, uczelni czy na randkach. Ogromnym plusem takich aplikacji śledzących lokalizację jest też to, że mogą wysyłać powiadomienia o zdarzeniach, takich jak wypadki samochodowe.

Zgodnie z raportem TWSJ, jedna na dziewięć amerykańskich rodzin korzysta obecnie z tego typu aplikacji. Oczywiście powszechnie wiadomo, że można je dezaktywować w celu zachowania prywatności, ale co ciekawe według ankiety przeprowadzonej w 2022 r. przez The Harris Poll, aż 16% dorosłych w USA ma to ustawienie włączone przez cały czas. Tymczasem ankieta przeprowadzona przez Life360 wśród 1200 dorosłych wykazała, że ​​54% respondentów uważało za konieczne lub właściwe, aby rodzice zawsze prosili dzieci o udostępnianie swojej lokalizacji. Natomiast 94% badanych z Pokolenia Z dostrzega korzyści, jakie płyną z udostępniania lokalizacji, a dla połowy ankietowanych, taka aplikacja to wręcz synonim bezpieczeństwa.

Niestety powiązane jest to z rosnącym poziomem lęku wśród młodszych pokoleń. Chodzi o istną epidemię zaburzeń psychicznych wśród młodzieży i młodych dorosłych, która wywołana jest przez wiele nakładających się na siebie czynników.

Zawirowania w okresie dojrzewania pokolenia Z wywołały kryzys zdrowia psychicznego, który został jedynie wzmocniony przez pandemię, media społecznościowe i 24-godzinny cykl informacyjny. W niepewnych czasach to pokolenie zaczęło pragnąć dodatkowej warstwy bezpieczeństwa, jaką zapewnia udostępnianie lokalizacji – powiedziała dr Michele Borba, psycholog edukacyjny i rzecznik Life360.

Wyniki przeprowadzonych badań pokazują co prawda sytuację głównie w Stanach Zjednoczonych, jednak nie spodziewam się, by różniła się ona zbytnio od tego, co moglibyśmy zaobserwować na naszym podwórku. Popularność aplikacji do śledzenia lokalizacji pokazuje, jak zmienia się społeczeństwo. Jeszcze kilka lat temu z pewnością słyszelibyśmy sporo negatywnych głosów na temat takich aplikacji i braku poszanowania prywatności, tymczasem teraz stały się one wręcz synonimem bezpieczeństwa. Niestety ma to też gorszą stronę – narastający poziom lęku związany z sytuacją na świecie, z którym trzeba walczyć. Stosowanie tego typu aplikacji to tylko pomoc doraźna, bo problem jest o wiele głębszy i bardziej złożony, niż może nam się wydawać.