Wieżowce średniowiecza. Setki lat temu Włochy przypominały Manhattan

Kilkaset lat temu włoskie miasta przypominały Manhattan, pełny wysokich wież. Powstały na zlecenie walczących ze sobą włoskich rodów
Wieżowce średniowiecza. Setki lat temu Włochy przypominały Manhattan

Trudno to nawet sobie wyobrazić. Jest 2. połowa XII w., a do Bolonii przybywa na studia Wincenty Kadłubek, przyszły biskup krakowski i kronikarz. Do tej pory wydawało mu się, że dużym miastem jest Kraków. Ale gród nad Wisłą to prowincjonalny karzełek w porównaniu z tym, co zobaczył Kadłubek w Italii. Miasta, widoczne już hen z daleka, pełne były budynków, które dzisiaj śmiało nazwalibyśmy wieżowcami. W samej Bolonii, gdzie Wincenty miał studiować nauki wyzwolone i prawo, znajdowało się takich kilku- i kilkudziesięciometrowych wież przynajmniej sto osiemdziesiąt! W Rzymie – prawdopodobnie aż dziewięćset! Skąd wzięły się te monstra? Powstawały od końca X w. Były to „wieże o funkcjach głównie ofensywnych, okresowo tylko zasiedlane przez ich właścicieli na wypadek zagrożenia ich życia”, jak pisze dr Gerard Wilke. „Na stałe bowiem ich użytkownicy na ogół zamieszkiwali w domach lub pałacach usytuowanych bezpośrednio przy tych wieżach – tłumaczy naukowiec w pracy „Średniowieczne wieże w miastach Toskanii zasiedlane okresowo”. – Do wież prowadziło tylko jedno, bardzo wysoko umieszczone wejście, często mające bezpośrednie połączenie z budynkami zamieszkanymi przez ich właścicieli lub też oddzielne wejście z ulicy”.

BOLOŃSKIE DWIE WIEŻE

Za czasów Kadłubka górowała nad Bolonią wieża Asinelli, najwyższa tego typu w Italii, mierząca aż 97 m! Czyli przewyższająca o ponad trzydzieści metrów największy przedwojenny budynek Warszawy – Prudential (66 m). A jak to porównać z polskimi średniowiecznymi standardami?!

Niestety, Wincenty Kadłubek nie opisał swych wrażeń (zapewne szokujących). Całe szczęście bolońska wieża Asinelli przetrwała do dzisiaj. Podobnie jak pobliska krzywa Garisenda (48 m), odchylająca się od pionu ponad trzy metry. „Jaką się oczom Garisenda zdaje/ Kiedy kto stanie pod jej nawisłością/ I kiedy chmury ciągną nad jej szczytem/ A ona niby wstecz chmurom się wali” – zachwycał się nią Dante w „Boskiej Komedii” na początku XIV w. Już w stuleciu XX pod wrażeniem tych Dwóch Wież znalazł się podobno japoński architekt Minoru Yamasaki, twórca nowojorskich bliźniaczych wież World Trade Center. Asinelli i Garisenda zainspirowały go. A jak pokazała historia, nawet przetrwały jego nowoczesne dzieło…

MANHATTAN RYCERZY

Bolońskie wysokie Dwie Wieże, podobnie jak około 20 mniej-szych, znajdują się dziś w ścisłym centrum miasta, nie są więc mocno wyeksponowane. Z kolei np. w Sienie rzuca się w oczy tylko ponadstumetrowa XIV-wieczna Torre del Mangia, mająca jednak zupełnie inny charakter: bardziej reprezentacyjny niż strategiczny.  Aby więc dzisiaj podziwiać w pełnej krasie krajobraz ze średniowiecznymi wieżowcami, trzeba udać się do Toskanii, do prowincjonalnego miasteczka San Gimignano.

Nad tym miejscem górowało kiedyś ponad siedemdziesiąt wież. Dziś zostało z nich w San Gimignano już tylko kilkanaście. Ale i to wystarczy, by już z daleka podziwiać położony na wzgórzu „średniowieczny Manhattan”. O reszcie daje pojęcie imponująca makieta w miejscowym muzeum.

Warto zauważyć, że to właśnie Toskania była i jest ostoją tych średniowiecznych wież ofensywno-defensywnych. A to dlatego, że właśnie tam – w Sienie, Lukce czy Florencji oraz na terenach im podległych – dochodziło do zażartych walk podczas rozmaitych wojen domowych. Po pierwsze między skłóconymi rodami rywalizującymi o wpływy, a po drugie między gwelfami i gibbelinami (czyli, w dużym uproszczeniu mówiąc, między stronnikami władzy papiestwa i Cesarstwa na terenie Italii).

GWELFOWIE KONTRA GIBBELINOWIE

Jak wyglądały te batalie i jaką rolę pełniły „wieżowce”? „Mając z dużej wysokości na oku okoliczne domy i podwórka, place i ulice, wieże te w pierwszej kolejności były nastawione na atak – opisuje dr Gerard Wilke. – Z platform dachowych czy dookolnych drewnianych galerii, zawieszonych na konsolach lub belkach zakotwiczonych w murach wież, można było ostrzeliwać najbliższy teren kamieniami z balist czy też razić go palącymi pociskami. Z dachu, a zwłaszcza ze szczelin okiennych, można było wreszcie prowadzić dokładny ostrzał z kusz, ostrzeliwując niczym współczesny strzelec wyborowy okna, drzwi i ludzi w nie-przyjacielskich domach”.

Opisy tych potyczek przetrwały w źródłach z epoki. Nieistniejące już w większości pejzaże ówczesnych miast znamy z rycin i fresków (np. z dzieła Giotta w bazylice św. Franciszka w Asyżu). Możemy więc sobie wyobrazić, jak niebezpiecznymi miejscami stawały się w okresach wojen. „Niektóre miasta przekształcały się wtedy w prawdziwe pola walki z barykadami na ulicach, ostrzał z wież na całe tygodnie potrafił paraliżować ulice, a nawet pewne części miast” – zaznacza dr Wilke. Aż dziw bierze, że te epickie wydarzenia nie doczekały się wysokobudżetowych filmów. Za to San Gimignano trafiło do gry „Assassin’s Creed II”.